TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Krakowski Rynek jest przeznaczony wyłącznie dla pieszych. Jednak trzeba tam uważać na jeżdżące meleksy. W ostatnim czasie jeden z nich, wiozący kilku podchmielonych Brytyjczyków, najpierw prawie nie rozjechał przechodzącej kobiety, aby później rozbić się pod hotelem Campanile.
reklama
Pani Monika, na którą prawie nie wjechał rozpędzony meleks wyznała na łamach Gazety Wyborczej - Tylko dzięki przytomności umysłu i refleksowi uniknęłam rozjechania. Zaznacza, że sytuacja miała miejsce w miniony piątek po południu, w okolicy ulicy św. Tomasza. Opowiada - Nagle zza zakrętu wyskoczył rozpędzony meleks z czterema Anglikami. Jechał nie mniej niż 30 km/h, prosto na mnie. Zobaczyłam go kątem oka w ostatniej chwili i dlatego zdążyłam odskoczyć na chodnik. Kierowca nawet nie zatrzymał się. Popędził dalej. Jednak meleks jechał tak szybko, że wypadł na zakręcie w pobliżu hotelu Kampanile i rozbił się. Pani Monika przyznaje - Panowie mieli po wywrotce spory ubaw, ale mnie nie było do śmiechu. Przecież gdyby na moim miejscu była starsza osoba bądź ktoś, kto miałby słuchawki w uszach, doszłoby do tragedii. Podkreśla też, że od cudzoziemców czuć było alkohol. Ktoś chciał wezwać policję, ale szybko przyjechał drugi meleks. Razem zebrali uszkodzone fragmenty i odjechali. Wcześniej pani Monika od kierowcy otrzymała nazwę firmy przewozowej, do której miał należeć pojazd. Jednak firmy tej nie było w internecie, a w wydziale spraw administracyjnych UMK potwierdzono, że taka firma nie posiada zezwolenia na wjazd na Rynek.
Pani Monika nie jest jedyną osobą, która o mało co nie znalazła się pod kołami rozpędzonego meleksa. Podobna przygoda zdarzyła się Bartkowi, studentowi krakowskiej uczelni, którego meleks zahaczył o aktówkę.
Jeden z kierowców meleksa wjechał też w stado gołębi na Rynku Głównym, przez co zabił 14 ptaków. W jego krwi było półtora promila alkoholu. Teraz ma sprawę o jazdę po pijanemu oraz o naruszenie ustawy o ochronie zwierząt.
Przedstawiciele dużych firm, które świadczą przewozy meleksami w Rynku zapewniają, że przestrzegają narzuconego przez władze miasta ograniczenia prędkości do 10 km/h. Mariusz Krawczyk z firmy Krak-Tour, oferującej zwiedzanie Krakowa meleksem zaznacza - Straż miejska co chwilę nas kontroluje, więc nikt by sobie nie pozwolił na szybką jazdę.
Jednak szaleńcy jeżdżący na meleksach obecni są również w innych rejonach Krakowa. Mieszkanka Kazimierza wyznała - Kilka razy musiałam się wręcz przyklejać do ściany, by nie zostać rozjechaną przez meleksa wiozącego Anglików.
Kierowcy meleksów przyznają, że jest kilka firm, które nie posiadają zezwolenia na wjazd na Rynek i wożą ludzi bocznymi uliczkami, pokazując niby atrakcje miasta.
Kierowca jednej z firm, która ma zgodę na postój na Rynku zaznacza - Do niedawna jeszcze w szybkiej jeździe po centrum Krakowa gustowali 18-, 19-latkowie z Norwegii. Rajcowała ich głośna muzyka i ostra jazda. Na szczęście trochę ich ostatnio mniej.
W sierpniu policja szukała kilku obywateli Wysp Brytyjskich, którzy odpięli meleksa i urządzili sobie ostrą przejażdżkę po centrum miasta.
Strażnicy miejscy przyznają, że oficjalnie nikt nie zgłasza przypadków szybkiej jazdy. Jeżeli nikt nie ucierpiał, wówczas sprawa kończy się zazwyczaj na rzuceniu kilku ostrych słów przez pieszego. Marta Cieśla, rzecznik krakowskiej straży miejskiej podkreśla - Nie oznacza to jednak, że problemu nie ma.
Małgorzata Woźniak z krakowskiego magistratu zaznacza, że wobec firm, których kierowcy zostaną przyłapani na przekraczaniu prędkości, urzędnicy mogą wyciągnąć surowe konsekwencje. Wyjaśnia - Możemy nie przedłużyć zezwolenia na wjazd i postój, a nawet wygasić już przyznane.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami