TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej


2007-07-23 - Najtragiczniejszy wypadek polskiej turystyki pielgrzymkowej

W niedzielę ok. godz. 9.30, na bardzo stromym odcinku drogi w okolicach Grenoble siedmioletni autokar marki Scania z 50 osobami na pokładzie przebił barierki ochronne i spadł ze zbocza. Zatrzymał się na brzegu przepływającej dołem rzeki. Potem zapalił się. W wyniku wypadku zginęło 27 pasażerów i 13 osób jest ciężko rannych. Pozostałe 10 osób ma lżejsze obrażenia.

reklama


Organizatorem pielgrzymki była skawińska firma Orlando Travel. Autokar, którym podróżowali turyści miał 7 lat i należał do firmy Robert Caban z Mieszkowic. Orlando Travel, organizator pielgrzymki współpracuje z firmą Caban od 4 lat. Wycieczka była pilotowana przez doświadczoną pilotkę, która podobne pielgrzymki pilotowała wielokrokrotnie (media podają, że ponad 100 razy).

W autokarze było 47 pielgrzymów oraz 3 osoby obsługi (2 kierowców i pilotka). W grupie była również trójka dzieci (dwoje w wieku 13 lat, jedno 12 lat). Osoby pochodziły z różnych miejscowości - 26 osób ze Stargardu Szczecińskiego, 12 z Świnoujścia, 2 osoby z Mieszkowic, 5 ze Szczecina, 2 z Warszawy.

Zgodnie z najświeższymi informacjami spośród 23 rannych, 15 jest w stanie ciężkim, 10 osób jest nieprzytomnych. - Tylko 3-4 rannych jest w dobrym stanie i tylko oni będą mogli wkrótce opuścić szpital - powiedział Frederic Marie, dyrektor szpitala w Grenoble.

Do katastrofy doszło w pobliżu Grenoble, w Isere. Turyści wracali z Sanktuarium Matki Bożej w La Salette, górskiej wioski w pobliżu Grenoble we francuskich Alpach. Autokar jechał jedną z dwóch możliwych dróg - krótszą, ale niebezpieczną drogą górską, której 8-kilometrowy (licząc w linii prostej) jest bardzo kręty i stromy (7-14 proc. spadku).

Przy końcu tej drogi autokar wszedł w 90-stopniowy zakręt. Motocykliści jadący za polskim autobusem, powiedzieli policji, iż widzieli dym i ogień świadczące o tym, że kierowca próbował hamować, ale hamulce nie zadziałały właściwie. Podpułkownik miejscowej żandarmerii Thierry Rousseau powiedział mediom, iż świadkowie mówili o problemach z systemem hamulcowym, o niesamowitym czarnym dymie, wydobywającym się spod autokaru i o jego nadmiernej szybkości, która mogła być przyczyną tragedii.

Rozpędzony autokar runął z 15-metrowej skarpy, w dolinę rzeki, łamiąc barierę ochronną na zakręcie. Po upadku stanął w płomieniach.

Teraz, po wypadku zaczyna się ciężki okres nie tylko dla rodzin ofiar wypadku, ale również dla organizatora wycieczki i przewoźnika, który udostępnił autokar.

Media prześcigają sie w teoretyzowaniu, kto był winny - organizator, którego pilot skierował autokar na złą trasę, czy też przewoźnik, którego kierowca wybrał złą drogę i jechał za szybko, czy też władze miejscowości Laffrey, w pobliżu której doszło do wypadku, które od 20 lat wydają ogromne pieniądze i zabierają się przebudowę tej trasy.

Podczas śledztwa dziennikarskiego wyszło też na jaw m.in., iż autokar nie miał zezwolenia na przejazd alpejską drogą (wymóg zezwoleń wprowadzono po podobnym wypadku w tym miejscu w latach 70., również z udziałem pielgrzymów).

Mówi się również o tym, iż na odcinku, na którym doszło do wypadku obowiązuje zakaz poruszania się dla autobusów i ciężarówek nie posiadających podwójnego/potrójnego systemu hamulcowego. Przy zjeździe na trasę N85 prowadzącą do Grenoble widnieje znak zakazu poruszania się dla autokarów, jednak znak ten może zostać niezauważony. Wrak autokaru będzie więc badany, pod kątem posiadanego systemu hamulcowego.

Inspekcja Transportu Drogowego rozpoczęła już kontrolę w firmie Caban. Radio RMF FM zdążyło już podać, iż przewoźnik fałszuje dokumentacje, bo raz, w 2004 roku (3 lata temu!) była nałożona na tę firmę kara za jazdę przez dwóch kierowców na tej samej tarczce tachografu. Cabanowi zdarzyło się również zapłacić mandat za brak winiet.

Ostatni raz przewoźnik był kontrolowany przez ITD na początku tego miesiąca. Wtedy nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Właściciel autokaru Robert Caban zapewnił, że pojazd był sprawny - przed wyjazdem na pielgrzymkę przeszedł bowiem "gruntowny przegląd" w Niemczech. Nie można również mówić o przemęczeniu kierowców, gdyż była to 2-ga godzina ich jazdy. Dodatkowo, jeden z kierowców przed wyjazdem był na dwutygodniowym urlopie, więc zmęczenie kierowców jako przyczyna wypadku raczej odpada.

Małopolskie ITD zapowiedziało również, iż skontroluje firmę Orlando Travel - organizatora pielgrzymki.

Mamy nadzieje, iż dochodzenie w sprawie przyczyn wypadku będzie prowadzone obiektywnie.






Wróć do strony głównej


Pełna wersja

© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami

stat24.com