TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
W Polsce rozpoczęła się moda na quady. A wszystko dzięki niskiemu kursowi dolara. Aktualnie używanego czterokołowca (który osiąga prędkość nawet do 100 km/h) można kupić już za 5 tys. zł.
reklama
Problem w tym, iż nikt nie zajmuje się sprawdzaniem stanu technicznego sprowadzanych, często używanych quadów. A te często nie posiadają hamulców, szwankują im również układy kierownicze.
Dlatego "Dziennik Zachodni" stawia pytanie, "czy można temu zaradzić?".
Ministerstwo Infrastruktury chce wprowadzić obowiązek rejestrowania wszystkich pojazdów, także tych używanych jedynie poza drogami publicznymi. Taki właśnie zapis znalazł się w projekcie nowej ustawy dotyczącej dopuszczenia pojazdów do ruchu. Jej celem jest rozwiązanie problemu quadów, a ma się to stać prawdopodobnie na początku przyszłego roku.
Piotr van der Coghen, poseł PO oraz założyciel Jurajskiej Grupy GOPR, już od dawna walczy z quadami, które wjeżdżają w turystyczne rejony. W tej sprawie miesiąc temu złożył interpelacje do ministerstw: spraw wewnętrznych, turystyki i sportu a także infrastruktury. Domaga się nie tylko wprowadzenia obowiązku rejestracji wszystkich quadów, ale chce też tworzenia miejsc np. w starych żwirowniach, gdzie quady mogłyby jeździć, a gminy jeszcze na nich zarobić. Chce także aby w każdej komendzie był samochód terenowy oraz dwa quady. Jak podkreśla van der Coghen, osobówką policjanci quada na pewno nie dogonią. Dlatego właśnie piraci czują się zupełnie bezkarni. Rozpędzone quady często wpadają na zaskoczonych turystów, niszczą pola uprawne i lasy. Ryją ziemię, wyrywając ściółkę z darnią, ponadto dymią, hałasują i mało tego wzniecają tumany kurzu. Bywa także, że kierowcy są pod wpływem alkoholu. Mieszkańcy, których rejony nawiedzają są wściekli.
Prawie każdego dnia można też usłyszeć o wypadkach, często z ofiarami śmiertelnymi, które zostały spowodowane przez kierowców quadów. Niedawno, kilka dni temu w Zabrzu prowadzony w sposób nieumiejętny pojazd wywrócił się ostatecznie na pijanego kierowcę. Nie minęła nawet godzina, kiedy w tym samym mieście dwaj chłopcy wjechali quadem w zaparkowany samochód. Podobna sytuacja panuje w innych częściach kraju. W Sarbinowie, 24 lipca Niemka uderzyła quadem w stolik w barze. Matka wraz z trójką dzieci zostali poparzeni wrzącym olejem z przewróconej maszyny służącej do pieczenia pączków, przewieziono ich do szpitala. Na początku sierpnia, w Lubuskiem zginął trzylatek, który spadł z quadu kierowanego przez jego 11-letniego brata. W tym także czasie tylko cudem uniknął śmierci ośmiolatek, który jeżdżąc quadem ulicami Chojnowa wpadł wprost pod samochód.
Policja bezradnie rozkłada ręce. Funkcjonariusze dokonują kontroli quadów poruszających się po drogach publicznych, czyli tam, gdzie obowiązuje kodeks drogowy. Jak wyjaśnia Włodzimierz Mogiła ze Śląskiej Komendy Policji, takie pojazdy muszą być zarejestrowane, mieć ważne badania techniczne oraz polisę, a kierowca musi posiadać prawo jazdy.
Ale nawet z tymi zarejestrowanymi czterokołowcami już od dawna istnieje problem. Brak sprecyzowanych przepisów powodował, że te nieliczne pojazdy, które właściciele zgłosili w urzędach (ok. 20% wg. KGP), funkcjonują jako: małe auta, motocykle, a czasem nawet ciągniki rolnicze. A wszystko dlatego, że, jak pisze "Dziennik", quada nie ma w polskim prawie.
Jak podkreśla Roman Bańczyk, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Katowicach, obecnie nie wiadomo, jakie prawo jazdy ma posiadać kierowca quada, ani też czy powinien mieć na głowie kask. Dodaje, że taka sytuacja jest niedopuszczalna. Według niego w przypadku quadów powinny zostać wprowadzone ograniczenia wiekowe. W chwili obecnej po drogach niepublicznych nawet małe dzieci mogą nimi kierować. Policjanci dostrzegają problem szerzej. Jak mówi dla "Dziennika Zachodniego" podinsp. Mariusz Wasiak z Komendy Głównej Policji , zawsze można zaostrzyć przepisy, czy też wprowadzić szkolenia, ale na wariatów sposobu wciąż nie ma.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami