TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Właściciel biura podróży Ernesto Travel potrzebował blisko roku na otrzymanie zgody, aby móc powiesić szyld wielkości kartki A4. Zaznacza - Dziś, biorąc pod uwagę całą tę historię, powiesiłbym po prostu swoją reklamę na dziko - czytamy w Gazecie Wyborczej.
reklama
W momencie gdy Mirosław E., właściciel biura Ernesto Travel zamierzał zawiesić swoją reklamę przy wejściu do budynku sióstr Klarysek przy ulicy Grodzkiej w Krakowie, w miejscu tym działały trzy inne firmy: adwokat, hurtownia artykułów religijnych oraz wydawnictwo.
Mirosław E. przyznaje - Ich reklamy tworzyły typową dla Krakowa pstrokatą mieszankę. Adwokat miał białą tablicę na lewym filarze barokowej bramy, wydawnictwo miało trzy zielone tabliczki na prawym filarze, a hurtownia tzw. stojak na chodniku. Na czas załatwiania formalności, ufając, że nie potrwa to dłużej niż 2-3 miesiące, przykleiłem na plastelinie małą tabliczkę Ernesto Travel pod szyldem adwokata.
W sierpniu ubiegłego roku właściciel biura po raz pierwszy napisał pismo o zgodę na zamieszczenie własnej reklamy do plastyka miejskiego oraz miejskiego konserwatora zabytków. Załączył projekt szyldu wraz z jego wizualizację na bramie. Jednak miesiąc później otrzymał odpowiedź odmowną. Mirosław E. wyznał - Nie za bardzo wiedziałem, co mam poprawiać, bo plastyk napisał, że treść szyldu nie jest zgodna z wymogami Ustawy o języku polskim, a gabaryty szyldu nie uwzględniają podziału architektonicznego portalu.
Właściciel biura poczekał aż przebywający na urlopie plastyk wróci do pracy i wówczas wyjaśni mu swoje uwagi. Następnie zamówił nowy projekt. Drugi wniosek o umieszczenie szyldu wysłał w październiku. Tym razem plastyk wyraził zgodę, ale miesiąc później zaprotestował konserwator zabytków, który zażądał "usunięcia wszystkich obecnych na bramie tablic i umieszczenie ich zbiorczo na murze ogrodzeniowym".
Właściciel biura opowiedział, że potem były święta, następnie rozmowy z siostrami Klaryskami oraz innymi przedsiębiorcami wynajmującymi lokale, aż w końcu zamówiono kolejny projekt. W marcu tego roku ponownie wysłano pisma do plastyka i konserwatora. Jednak po upływie miesiąca nie było żadnej odpowiedzi. Wówczas Mirosław E. interweniował w sekretariacie obu urzędników. Wyznał - Tym razem plastyk zażądał między innymi "projektu sposobów mocowań i kolorystyki nieużywanych płaszczyzn". Znów żadnej sugestii o co chodzi. Przed oczami stanęło mi widmo 10 lat straconych na prośby wysyłane do plastyka i przez niego odrzucane. Kilka tygodni szukałem projektanta, który spełniłby wszystkie życzenia. Złożyłem nowy projekt.
W czerwcu właściciel biura otrzymał z urzędu kolejne sugestie: "Nie dopuszcza się użycia białego koloru tła dla szyldów. Należy je zastąpić stalą nierdzewną lub mosiądzem. Ramka powinna mieć kolor naturalnego metalu lub kolor podłoża. Płaszczyzny nieużywane należy zastąpić płytką w kolorze muru".
Ostateczną zgodę właściciel Ernesto Travel otrzymał dopiero w lipcu tego roku. Przyznał, że cały proces spowolniła też poczta, która z miesięcznym opóźnieniem dostarczała urzędowe pisma.
Mirosław E. przyznaje - Za zgodę konserwatora zapłaciłem 80 zł. Aby wykonać tabliczkę wielkości kartki A4 zgodnie z dyrektywami plastyka wydałem 500 zł, cały szyld na 8 miejsc kosztował prawie 2000 zł. Myślę, że dzisiaj - biorąc pod uwagę całą tę historię - powiesiłbym po prostu swoją reklamę na dziko.
Jacek Stokłosa, plastyk miejski zaznaczył - Mieliśmy do czynienia ze szczególnym miejscem, otoczeniem jednego z najstarszych kościołów w Krakowie. Tam musiały być zastosowane szlachetne materiały: mosiądz, stal. Nie można było wieszać białych kartek. Poza tym, wszystko co w tym miejscu wcześniej wisiało, było nielegalne. Dodał - Z dokumentacji, którą ten pan zgromadził, jasno widać, że ja odpowiadałem w ciągu pięciu dni. Nie odpowiadam za funkcjonowanie poczty polskiej oraz pracę innych urzędów. A że moje komunikaty były niezrozumiałe… Gdyby od razu zwrócił się do fachowego projektant, ten zrozumiałby moje odpowiedzi.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami