TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Kilkutygodniowe upały, które tego roku nawiedziły Polskę ujawniły jedną prawdę o polskich restauratorach. Większość z nich potrafi przygotować tylko 2 rodzaje chłodników - z ogórków lub botwinki.
reklama
Przykładowo, w Białymstoku jesli chłodnik to jedynie z ogórka albo botwinki. Na pytanie dziennikarzy gazety, czy w lokalu serwowany jest chłodnik najczęśniej padają następujące odpowiedzi: - Tak, serwujemy chłodnik. Jaki? Na buraczkach - taki fioletowo-czerwony - oznajmia pracownik restauracji Pruszynka - Mamy dwa rodzaje: ogórkowy i z botwinką. Oba dobrze się sprzedają, pod warunkiem, że są upały - tłumaczy pani z Dąbrówki.
W karcie dań zwykle nie podaje się produktu z jakiego został zrobiony chłodnik. Wystarcza słowo "Chłodnik". Najważniejsza wydaje się cena potrawy - od 2 do 8 zł w zalezności czy jemy w barze mlecznym czy też w restauracji 7 Pokus (tam chłodnik jest podawany razem z ziemniakami i nosi miano bojarskiego, choć zrobiono go z botwinki).
W polskich restauracjach wybór chłodników jest bardzo wąski, choć kuchnia polska proponuje kilkanascie odmian tej popularnej zupy. Na Kurpiach najpopularniejszy jest chłodnik z burakami i szczypiorkiem, na Mazurach robiony jest na żytnim kwasie, na Mazowszu z sokiem z kiszonych ogórków. Znany jest tez chłodnik owocowy na jogurcie i na kwasie chlebowym z cieleciną - tzw. ruski. Podlaski jest z buraczkami, litewski z botwinką. Również samo nazewnictwo chłodników w Polsce jest bardzo bogatę - swego czasu na Białostocczyźnie chłodnik nazywano jeszcze (nie wiedzieć czemu): simbor albo "goła Zośka"
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami