TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
W gostyńskim PKSie trwa poważny konflikt załogi z głównym zarządzającym - Bolesławem Justyńskim. Spór jest tak poważny, że może skończyć się strajkiem całej załogi.
reklama
Sytuacja jest dość zaskakująca, gdyż jeszcze kilka lat temu Bolesław Justyński był zbawcą dla gostyńskiego PKSu - pracownicy nosili go na rękach. Teraz go wyklęli i ogłosili zdrajcą.
Dlaczego?
PKS Gostynin to jedno z kilkudziesięciu państwowych firm przewozowych w Polsce, które powstały po podzieleniu ogólnopolskiego PKSu. Duża część firm, m.in. w Płocku, którym wiodło się najlepiej, zostało sprywatyzowanych już przed kilkoma laty. Natomiast te słabsze, tak jak Gostynin, miały najpierw przejść proces naprawczy.
Firma zaczęła zarabiać
Bolesław Justyński trafił w 2000 roku do gostynińskiego PKSu właśnie po to, aby uratować zakład, zadłużony wtedy na blisko 3 mln zł. W ciągu pierwszego roku Justyńskiemu udało się wynegocjować u wierzycieli albo częściowe umorzenie długu, albo rozłożenie go na korzystne raty i zredukować koszty o 30% (bez uszczuplania załogi). Dzięki Justyńskiemu rok 2001 PKS w Gostyniu zamknął już zyskiem. Pracownicy go uwielbiali, co wyrażali wszelkimi sposobami, m.in. poprzez przyznanie Gostyńskiemu tytułu Człowieka Roku 2001 w Gostyninie. W kolejnych latach przewoźnikowi udało się kupić kilkanaście nowych autobusów, będąc nadal spółką kończącą każdy rok na plusie. W tym roku sytuacja firmy ma być nadal dobra - pomimo drastycznej podwyżki paliw.
Niestety, pomimo dobrych wyników sielanka w Gostyninie nie trwała długo. Pierwsze spięcia pojawiły się w 2004 r., gdy wojewoda zdecydował, że gostyniński PKS jest wreszcie gotowy na prywatyzację.
Jak prywatyzować?
Pomysłów na prywatyzacje PKSu w Gostyniu było kilka.
Jeden z nich zakładał, by stworzyć spółkę pracowniczą z inwestorem strategicznym, którym miał zostać sam Justyński. Początkowo załoga akceptowała taki układ, to później się z niego wycofała. Dzisiaj twierdzi, że Justyński chciał się wzbogacić ich kosztem.
Drugie proponowane rozwiązanie to przejęcie spółki przez płocki PKS. Ono również nie spodobało się gostynińskim związkom zawodowym, które obawiały się, że większy przewoźnik ich wchłonie i pozwalnia.
Trzecie rozwiązanie - powołanie spółki pracowniczej, z ale z jakimś niezależnym inwestorem, np. miastem albo związkiem gmin - zaproponowały same związki zawodowe.
Aktualny konflikt
W lipcu bieżącego roku spór zdecydowanie się zaostrzył, a przed kilkoma dniami osiągnął apogeum. Obecnie związkowcy zrezygnowali z samego strajku, ale nadal utrzymują pogotowie strajkowe.
Obecnie trwa kłótnia już nie tylko o samą prywatyzacje, ale również o pieniądze i sprawy personalne. Związkowcy zażądali wypłaty zaległych nadgodzin i podwyżek. Mówią, że w odwecie zarządca komisaryczny zapowiedział zwolnienie Chojnackiego, który został przewodniczącym komitetu strajkowego, ale szybko się z tego wycofał, gdy zobaczył, że związkowcy szykują się do zatrzymania w zajezdniach wszystkich autobusów.
Co dalej?
PKS Gostynin przewozi rocznie ponad milion osób, obsługuje cztery gminy i kilkadziesiąt połączeń międzymiastowych, głównie z Płockiem, ale też Warszawą, Olsztynem, Jelenią Górą. W przypadku strajku bez środka komunikacji zostałoby z dnia na dzień tysiące osób.
Justyński uważa, że to Chojnacki to jedyna osoba, która stwarza problemy w firmie. Zdążył już złapać dwie nagany, z nikim się w firmie nie liczy. Chce rządzić - mówi zarządca. - Firma cały czas jest na dorobku, bez cięcia kosztów i prywatyzacji nie da sobie rady.
Obie strony na razie zapowiadają, że będą rozmawiać. Niestety, do czasu wyboru nowego wojewody mazowieckiego żadnych zobowiązujących rozstrzygnięć nie należy się spodziewać - przyznaje Justyński.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami