TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Od kliku tygodni w Krakowie działa grupa oszustów, którzy korzystają z usług restauracji lub taksówkarzy a następnie nie płacąc uciekają. Kelnerzy oraz kierowcy taksówek są bezradni, a dziennie tracą nawet kilkaset złotych.
reklama
Poza sezonem, kiedy zmniejsza się liczba personelu w wielu dużych lokalach gastronomicznych pozostali kelnerzy mają duży problem z upilnowaniem wszystkich gości. Szczególnie tych, którzy na koszt restauracji dobrze się bawią.
Jedna z kelnerek pracująca w krakowskiej restauracji zaznacza, że oszustów jest bardzo trudno rozpoznać. "Starają się nie rzucać w oczy, są ubrani jak studenci w czasie egzaminu. Akurat teraz, w czasie sesji, bardzo dużo tak ubranych ludzi chodzi po mieście. Niczym się nie wyróżniają. Przychodzą w 5-6 osób, zamawiają zazwyczaj najlepsze jedzenie z karty, do tego wino. Siedzą kilka godzin i powoli wychodzą. Najpierw do ubikacji, później na papierosa. Kiedy zostaje ostatni gość przy tym stoliku, już niczym się nie krępuje i po prostu ucieka, zostawiając rachunek bez zapłacenia. " -wyjaśniła.
" U nas jest tak wielki ruch, że codziennie są przynajmniej dwa przypadki ucieczki. Nie da się tego upilnować. To są gangi, które doskonale wiedzą jak my pracujemy i kiedy mogą spokojnie wejść i później wyjść. Czasami zamawiają tylko placka i uciekają, ale czasami stołują się przez kilka godzin i wychodzą pojedynczo. Ciężko się w tym wszystkim zorientować, kiedy ma się kilkunastu klientów, 10 stolików, cały czas trzeba kogoś obsługiwać." - mówi kelnerka z jednej z krakowski restauracji.
Wszystkie straty wyrządzone przez nieuczciwych klientów kelnerzy pokrywają z własnej kieszeni. Pracownicy dodają, że spotykają się tego typu problemem prawie każdego dnia. Jedna z kelnerek naliczyła prawie 2,5 tysiąca strat na swoim rachunku.
Jeden z krakowskich kelnerów narzeka na to, że za wszystkie straty musi płacić z własnej kieszeni. " U nas nie ma kamer, nie ma ochrony. Tak naprawdę to jesteśmy zdani tylko na siebie. Managerka siedzi w swoim biurze, z dala od sali. My biegamy między kuchnią a stolikami, żeby obsłużyć wszystkich klientów. Nie da się upilnować wszystkich i wszystkiego. U nas giną sztućce, talerze, kufle. Nawet białe serwetki i ręczniki bawełniane z łazienki. Za to wszystko musimy odpowiadać z własnej kieszeni i nawet, jeśli mamy wspólny budżet z napiwków, to w praktyce go nigdy nie otrzymujemy, bo całość idzie na pokrycie strat. W wakacje straciłem 1200 zł ze "znikających stolików", a w styczniu 1100 zł. Jeśli nie chciałem zapłacić, szef powiedział, żebym się zwolnił. Wiadomo, że jako student i całkiem dobry kelner, muszę gdzieś pracować, a poza sezonem bardzo ciężko o pracę. Na razie zostaję." - opowiada.
Jednak prawnik Michał Nowak zaznacza, że pokrywanie strat po uciekających klientach nie należy do kompetencji kelnerów. " Kodeks Pracy mówi jasno, że pracownicy muszą dbać o dobro swojego zakładu pracy. Ale czy szeroko rozumianym dobrem jest pilnowanie lokalu, niczym ochroniarze? Nie. Tak zwane "znikające stoliki" to ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej właściciela i nie może wymagać pokrycia strat od kelnera, to nie jest "mienie powierzone. Jeśli właściciel myśli inaczej, to musi mieć na to pisemną zgodę pracownika lub wyrok sądu. Tylko te dokumenty obligują pracownika do zwrotu kosztów za straty wynikające z nieuczciwości klientów. W lokalach, gdzie jest duży natłok ludzi, ciężko o kontrolę i gdy właściciel nie zadba o odpowiednią ilość osób lub o zabezpieczenie, ciężko będzie upilnować oszustów. Co innego, jeśli to kelner zrobił szkodę ze swojej winy. Wtedy na zasadach ogólnych, w zależności czy szkoda jest umyślna lub wynikająca z niedbalstwa, będzie zobowiązany do naprawienia wyrządzonej szkody. Tak może być, kiedy kelner poszedł na papierosa na 10 minut, zostawiając lokal bez opieki." - skomentował.
Oszuści nie tylko naciągają restauracje i inne lokale gastronomiczne. Podobny problem maja krakowscy taksówkarze. Jeden z kierowców zaznacza, że naciągacze nigdy nie zamawiają taksówki przez telefon - zawsze przychodzą na postój. Po wykonaniu usługi pasażerowie proszą o zaparkowanie w miejscu, w którym trudno jest manewrować lub obok bram, które są kierowane przez ochroniarza. Klienci wychodzą z taksówki i uciekają a kierowcy nie próbują ich gonić, gdyż zdają sobie sprawę, że oszuści dobrze znają skróty pomiędzy blokami.
Socjolog Mariusz Sosin uważa, że tego typu zachowania są efektem nudy lub słabości własnej woli, która wynika z obietnic złożonych w sylwestra. Takimi działaniami oszuści chcą sobie szybko i mocno zrekompensować własne słabości oraz zdobyć status lidera w grupie.
Restauratorzy i taksówkarze nie zgłaszają spraw na policję, ponieważ mają za mało dowodów i zdają sobie sprawę, że śledztwo zostanie umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami