TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Właściciele restauracji, pubów i klubów w Zielonej Górze nie mają ludzi do pracy. Większość wykwalifikowanej kadry wyjechała pracować w Anglii i Irlandii.
reklama
Robert Tomczak, właściciel restauracji SOHO na Jędrzychowie, szukający od pół roku pracowników przyznaje - Od kilkunastu lat pracuję w branży i nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było tak ciężko, jak teraz.
Tomczak zaznacza, że o dobrego kucharza nigdy nie było łatwo, ale teraz ciężko jest nawet o dobrego kelnera i pomoc kuchenną. Tomczak wyjaśnia - Zgłaszają się czasem osoby do pracy, ale to najczęściej młode dziewczyny, które myślą, że kelnerka jest od podawania piwa, a w restauracji kelner musi mieć przede wszystkim wysoką kulturę osobistą, a tego brakuje. Albo przychodzą gospodynie domowe, którym się wydaje, że jak gotuje w domu od kilkunastu lat i mąż chwali obiad, to jest świetną kucharką. Może i ma smykałkę, ale nie ma szans w restauracji, to całkiem inne gotowanie.
Restauratorzy podkreślają, że obecnie już nie pytają o kwalifikacje, które niedawno były podstawą zatrudnienia. Jednak brakuje nawet niewykwalifikowanych pracowników. Mirosław Wojciechowski, dyrektor hotelu Qubus Zielona Góra zaznacza - Możemy przeszkolić, nauczyć sztuki kulinarnej czy obsługi, ale nie ma chętnych do nauki i pracy. Teraz brakuje nam trzech kucharzy i dwóch osób do obsługi śniadań. Współpracujemy z zielonogórskimi szkołami uczącymi kucharzy, mamy u siebie praktykantów, którzy są naprawdę bardzo fajni, zaangażowani, szybko się uczą i chcą zdobywać doświadczenie, ale po zakończeniu szkoły, gdzieś znikają. Wyjeżdżają z miasta, kraju albo zmieniają zawód.
Wojciechowski uważa, że sytuacja na rynku się poprawia. Wyjaśnia - Sam przez 16 lat byłem kelnerem i wiem, że niestety w Polsce nadal traktuje się ten zawód z przymrużeniem oka, a niepotrzebnie, bo to jest naprawdę dobry i dochodowy zawód. Młodzi wreszcie się o tym przekonają i zaczną wracać do kraju. Tu też można coraz więcej zarobić na gastronomii.
Natomiast Dariusz Jóźwicki, szef zielonogórskiego Ramzesa jest innego zdania - Nie stać nas na podwyżki pensji, by były konkurencyjne do tych na Zachodzie. Jeśli jednak zacznie brakować Polaków do pracy, przyjadą ludzie ze Wschodu, których chętnie bym zatrudnił do prostych prac, jak zmywanie naczyń czy obieranie warzyw. To, co Polacy robią za wyższe pieniądze na Zachodzie, u nas będą robić Ukraińcy, i to już niedługo.
W Powiatowym Urzędzie Pracy w Zielonej Górze obecnie zarejestrowanych jest 160 kucharzy. Ofert jest dużo, jednak chętnych mało. Irena Radziusz, wicedyrektor PUP w Zielonej Górze tłumaczy - To najczęściej samotne matki, które nie mają z kim zostawić dziecka albo nie pasuje im praca na zmiany, nie mają jak dojechać późno po pracy do domu. Część zarejestrowanych osób też uczy się dalej.
Zmalało również zainteresowanie nauką zawodów gastronomicznych. Leszek Jastrubczak, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Doskonalenia Zawodowego w Zielonej Górze wyznaje - Na 60 możliwych miejsc przyjęliśmy tylko 18 kucharzy. Klasy kelnerów w tym roku nie otworzyliśmy w ogóle, bo nie było zainteresowania. Mamy świetne warunki, nasi uczniowie zdobywają wiele nagród w konkursach, tylko niestety jest ich coraz mniej.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami