TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej


2011-09-29 - Raz, dwa, trzy za wakacje posła płacisz TY

Pomimo kryzysu, zamiast oszczędzać nasi posłowie latają w zaparte i to za pieniądze podatników. A za zdobyte na podróżach punkty udają się swobodnie na wakacje. Tym samym stają się najrentowniejszym klientem na rynku krajowych połączeń lotniczych.

reklama


Od początku kadencji loty posłów i senatorów kosztowały budżet państwa 22 mln złotych. Ta niebagatelna cena to wynik źle wynegocjowanych stawek za bilety, brak limitów na połączenia. Nie wspominając już o punktach, które zamiast na dodatkowe bilety są przeznaczane na poselskie wakacje.

Co z prawami rynku? Czy nie jest tak, że im więcej kupujemy, tym większy rabat nam przysługuje? Polscy parlamentarzyści są przecież stałymi klientami, rok rocznie wydają podobne sumy na usługi lotnicze. W takim razie dlaczego nie potrafią wynegocjować lepszych warunków, poza owszem limitami, ale w drugą stronę, tylko za bilet płacą najwyższą stawkę?

Za każdy bilet na dowolnej trasie krajowej parlamentarzyści płacą zryczałtowaną stawkę - ponad 510 zł. Dla porównania: średnia cena biletu na połączenia Eurolotu to 270 zł. A z Warszawy do Krakowa czy Szczecina Jan Kowalski może polecieć za ok. 300 zł. W dodatku jeśli firma zamawia dużo biletów w biurze, które ma podpisane umowy z LOT-em, może liczyć na rabaty.

Jak przekonuje rzecznik LOT Leszek Chorzewski - Ceny biletów dla parlamentarzystów nie są wyższe niż dla innych pasażerów. Stawka ta wiąże się z taryfą, która umożliwia posłom wykupywanie biletu tuż przed rejsem. Zastanawiający jest fakt, iż z reguły wszystkie podróże służbowe są zaplanowane z co najmniej kilkutygodniowym wyprzedzeniem, podobnie posiedzenia sejmu. Kupowanie biletu w ostatniej chwili nie wydaje się być koniecznością. Problem w tym, że stanowisko posła zobowiązuje, i gdy wnuczka zachoruje, albo ktoś z rodziny źle się poczuje, nie można tak po prostu wsiąść do pociągu i pojechać, trzeba polecieć i to za państwowe.

Gdyby posłowie w ostatniej chwili nie zmieniali rezerwacji, stawki za bilety nie byłyby tak wygórowane. - Na popularnych trasach samoloty są pełne i przewoźnik musi wypłacać rekompensaty innym pasażerom, którzy mimo posiadania biletu nie dostali się na pokład. Te wszystkie elementy wchodzą w skład kalkulacji ceny biletu - wyjaśnia Krzysztof Moczulski z portalu lotnictwo.net.pl.

Po co rezygnować z taryfy, za którą się nie płaci, a i jeszcze przysługuje szereg przywilejów. Udział w programie lojalnościowym gwarantuje ok. 1250 punktów, a już za 15 - 20 tys. punktów można za darmo polecieć na wakacje w Europie. Wystarczy 10 lotów. - W firmach prywatnych to korporacja decyduje, czy punkty przechodzą na nią i ma za to np. więcej biletów, czy są formą bonusu dla pracownika - mówi Ireneusz Dylczyk z OLT Jet Air. Podobnie jest w niemieckim Bundestagu. Tam deputowani przekazują punkty na kolejne przeloty.

- Kancelaria Sejmu powinna poszukać metod optymalizacji kosztów. Praktyki Bundestagu są dobrym przykładem - mówi Moczulski.

Brak limitów na połączenia tylko pogarsza sprawę. Jak wynika ze statystyk w ciągu całej VI kadencji ich połączenia krajowe kosztowały ponad 18,5 mln zł. To oznacza, że latali ponad 36 tys. razy. Z kolei senatorowie odbyli ok. 8,4 tys. przelotów za ok. 4 mln zł. Uprawnienia parlamentarzystów do darmowych przelotów nie podlegają żadnej kontroli. Owszem resort MSWiA ma podpisaną umowę, w ramach której jej wykonawca "obowiązany jest do opracowania najkrótszych i najtańszych połączeń na danej trasie". Paradoksem jest jednak fakt, że urzędnicy Ministerstwa z połączeń lotniczych korzystają najrzadziej.



Wróć do strony głównej


Pełna wersja

© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami

stat24.com