TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Władze Warszawy chcą ograniczyć sprzedaż alkoholu w mieście. Nowy pomysł stołecznych włodarzy może mieć także negatywny wpływ na branżę gastronomiczną.
reklama
Jak podaje TVN24, stołeczne władze chcą zwiększenia zasięgu stref, w których nie wolno sprzedawać alkoholu z 50 do 100 metrów od kościołów, szkół i przedszkoli. Na nowych przepisach mogą stracić te lokale, które oferują także sprzedaż alkoholu na wynos. Więcej - tvnwarszawa.tvn24.pl
"Nowe zapisy nie obejmują lokali gastronomicznych, bo problem jest z detaliczną sprzedażą alkoholu, a nie spożywaniem go na miejscu w lokalu. Ale jeżeli restaurator na podstawie osobnego zezwolenia sprzedaje alkohol w detalu, to będą obowiązywały go te same przepisy co sklep monopolowy, bo generuje ten sam problem" - mówi cytowany przez TVN24 wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski. Dodaje, że skargi mieszkańców dotyczą spożywających alkohol w okolicach sklepów, zaznaczając równocześnie, że miasto chce eliminować taką "kulturę" picia alkoholu.
Sam pomysł jest może i szczytny, ale wrzucanie do jednego garnka lokali, w których jest możliwość zakupienia alkoholu na wynos ze zwykłymi sklepami monopolowymi wydaje się być wylewaniem dziecka z kąpielą. Jak twierdzi wiceprezydent Warszawy, mieszkańcy skarżą się na uciążliwych klientów sklepów monopolowych. Warto zwrócić uwagę na to, że są to najczęściej konsumenci najtańszych alkoholi, potocznie określanych jako Chateau de Yabolle czy Menello Bianco. Tutaj pełna zgoda, że taką "kulturę picia" należy eliminować.
Spójrzmy natomiast co oferują restauracje czy puby oferujące możliwość zakupu alkoholu na wynos. Otóż można tam znaleźć rzadko dostępne w sklepach, (głównie ze względu na cenę) wina z różnych części świata, różnego rodzaju nalewki, lokalne alkohole czy też craftowe piwa. Czy ktoś kto kupuje tego rodzaju alkohole robi to po to żeby się upić? Raczej wątpliwe, ponieważ jeżeli ktoś jest w stanie zapłacić często niemałe pieniądze za butelkę danego trunku, nie robi tego po to aby uzyskać efekt, który daje także najtańsza wódka. Czasem w lokalach zdarza się sytuacja, że klientowi w restauracji tak zasmakuje spożywane wino, że chciałby kupić butelkę do domu i poczęstować nim przyjaciół. Jeżeli dany lokal posiada także koncesję na sprzedaż detaliczną, to bez przeszkód można takiego zakupu dokonać. Czy w takim razie należy zabronić takiej sprzedaży dlatego, że restauracja znajduje się jakieś 70 metrów od kościoła, czy przedszkola? Czy taki klient wydaje często nawet kilkaset złotych za butelkę żeby wypić to zaraz po wyjściu z lokalu? Mocno wątpliwe.
Lokale wychodzą naprzeciw oczekiwaniom smakoszy, którzy czasem także chcą napić się dobrego alkoholu (piwa, whisky, brandy, nalewki, wina - obojętnie) w domowym zaciszu. Czy w takim razie należy zabierać im taką możliwość? Czy można wrzucać wszystkich konsumentów alkoholu do jednego worka mówiąc, że jeśli pan X upił się pod sklepem najtańszym winem to zabronimy panu Y zakupienia w restauracji butelki dobrej whisky? W naszej ocenie nie. Należy rozgraniczyć sprzedaż alkoholu w restauracjach i sklepach monopolowych bo wbrew temu co mówi wiceprezydent Warszawy, to nie jest ten sam problem.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami