TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Jeszcze kilka tygodni temu głównym źródłem zmartwień sektora turystycznego była wojna w Ukrainie i brak rezerwacji turystów z zagranicy. Obecnie sytuacja wojenna nieco się uspokoiła, ale hotele i gastronomia nadal znajdują się w poważnym potrzasku.
reklama
Inflacja jest dla turystyki większym zagrożeniem niż COVID i wojna w Ukrainie. Polaków po prostu coraz częściej nie stać na urlop nad morzem. Kondycja konsumentów odbija się bardzo mocno na przedsiębiorcach, którzy coraz częściej zgłaszają nam, że sytuacja jest trudna. Nie brakuje odwoływanych rezerwacji. Pojawiły się także inne zwiastuny tego, że Polacy będą oszczędzać na urlopach np. rezygnują z posiłków w restauracjach czy z kupowania pamiątek czy korzystania z wakacyjnych rozrywek - mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Sytuacja sektora turystycznego od 2020 roku jest bardzo trudna do jednoznacznego oszacowania. Z jednej strony COVID zabierał turystów, a z drugiej napędzał popyt wewnętrzny i obecność turystów z Polski nad Bałtykiem. W tym roku perturbacje spowodowała wojna, ale i rosnąca inflacja i galopujące stopy procentowe.
Obecność turystów z Polski w kurortach turystycznych będzie na pewno słabsza niż w ubiegłym roku. Wysoka inflacja, rekordowe ceny paliwa, galopujące raty kredytów, brak bonu turystycznego. Polacy rezygnują z urlopów, bo zmuszeni są do oszczędzania. To w naturalny sposób odbija się na przedsiębiorcach. Tracą hotelarze, tracić będą również przedstawiciele gastronomii czy szeroko rozumianego sektora rozrywkowego. W kurortach powstało wiele przedsiębiorstw, które utrzymują się z tego, ile pieniędzy zostawią u nich turyści, a Ci na pewno nie są tak skłonni do wydawania pieniędzy jak jeszcze rok temu. Hotelarze nie podnieśli cen radykalnie. Problem ma gastronomia, bo tutaj ceny produktów i koszty pracownicze są kilkadziesiąt procent wyższe niż przed rokiem. Przedsiębiorcy wiedzą, że nie mogą przerzucać kosztów na klienta, bo wychodzą z tego później "paragony grozy", a one jeszcze mocniej odstraszają turystów. Gofry nie mogą kosztować 20 złotych, a gałki lodów 7 złotych. Przestrzegamy jako izba przedsiębiorców, by nie nakręcać spirali, która mocno odbija się na całym sektorze turystycznym - mówi Hanna Mojsiuk.
Jak mówi ekspert Północnej Izby Gospodarczej ze Świnoujścia, dyrektor zarządzający hotelu Hamilton Roman Kucierski, sytuacja branży hotelarskiej nie jest najlepsza. Nad morze powoli wracają turyści z Niemiec, co jest dobrym zwiastunem, bo jeszcze miesiąc temu był z tym problem. Kiedy udało się delikatnie opanować konsekwencje wojny to problemem stała się galopująca inflacja i fakt, że Polscy turyści naprawdę oszczędzają na wakacjach. Pojawiają się próby negocjacji cen. Inflacja jest czynnikiem jeszcze mocniej wstrzymującym decyzje turystyczne niż wojna. Ludzie cały czas są w zawieszeniu: co będzie dalej? Wakacje są jednak towarem luksusowym. Nie myślimy o urlopach, gdy skaczą nam do góry raty kredytu czy kiedy nagle okazuje się, że nie mamy z czego oszczędzać - przyznaje Kucierski.
Andrzej Mielcarek, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Koszalinie mówi, że sektor turystyczny w pasie nadmorskim nie panikuje, bo obłożenie nie jest złe, ale na pewno nie można mówić, że jest to czas spokojny dla branży. Najpierw pandemia, potem wojna, a teraz galopująca inflacja i wzrosty cen powoduje, że klienci bardzo oszczędzają. Mamy informacje szczególnie od mniejszych hoteli i pensjonatów, że sytuacja nie jest najlepsza. Hotele luksusowe, adresujące swoją ofertę do bogatych turystów i osób z zagranicy, nie narzekają na obłożenie. Mamy informacje o odwoływanych rezerwacjach czy o tym, że turyści preferują rezerwacje apartamentów czy pokojów hotelowych bez opcji z wyżywieniem. Szukają również oszczędności na rozrywkach. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i na pewno wiele rodzin, widząc swoją sytuację finansową będzie podejmowało decyzje o rezygnacji z wakacji albo o wakacjach zdecydowanie skromniejszych - mówi Mielcarek.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami