TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
W tym tygodniu opublikowano bardzo istotne dane dotyczące polskiej gospodarki. Wszystkie odnosiły się do grudnia, a więc niejako zamykały ich cykl odnoszący się do niedawno zakończonego roku. O tym, jaki mogą mieć wpływ na turystykę przekonuje Instytut Badania Rynku Turystycznego Traveldata.
reklama
Najwcześniej czyli we wtorek podano wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w przedsiębiorstwach, przy czym warto zaznaczyć, że obejmuje on zatrudnionych w zakładach o zatrudnieniu ponad 9 osób.
Grudniowy wzrost płac był mniej więcej zgodny z oczekiwaniami ekonomistów wyniósł bowiem 6,2 procent. Jednak w zestawieniu z inflacją w tym miesiącu wynosząca 3,4 procent, daje to realny wzrost wynagrodzeń w wysokości niewiele ponad 2,7 procent, co byłoby wzrostem bardzo niskim na tle pozostałych krajów regionu.
Jednak krajowi ekonomiści podają jedynie wzrost pensji brutto podczas gdy dla dochodów obywateli znaczenie ma to co dostają po odliczeniu podatków i innych danin, czyli na tzw. "rekę". W tej kategorii sytuacja wygląda istotnie lepiej bowiem po uwzględnieniu niższej stopy podatku PIT grudniowy realny wzrost płac wyniósł 4,4 procent, a po uwzględnieniu zerowego PIT dla młodych pracowników (poniżej 26 roku) zbliża się on do 5 procent.
Dla celów określania dynamiki wzrostu dochodów gospodarstw domowych i szacowania wzrostu popytu konsumpcyjnego podawanie wzrostu płac brutto nie ma większego sensu. Instytut TravelDATA porównując dynamikę wzrostu płac, np. w krajach regionu, posługuje się kategoriami netto. W wielu z nich zmiany podatków, składek i innych elementów obciążających płace są tak znaczne, że posługiwanie się płacami brutto prowadzi do błędnych wniosków.
Przykładowo w Rumunii wprowadzone w 2018 roku zmiany podatkowo-składkowe były tak istotne, że wzrost płac brutto wyniósł w grudniu 2018 aż ponad 34,8 procent (sic!), podczas gdy ich wzrost netto był na poziomie "tylko" 12,5 procent.
Tym niemniej wzrost realnych płac netto na poziomie blisko 5 procent pozostaje dość wyraźnie w tyle za ich dynamiką w regionie, która obecnie przekracza nieco 7 procent. Oznacza to, że dynamika wzrostu płac w Polsce zajmuje obecnie miejsce pośrednie pomiędzy wzrostem płac w krajach Europy Zachodniej, a krajami naszego regionu. Przyczyną tego jest znaczne przyspieszenie realnego wzrostu płac w tych pierwszych w okresie ostatniego roku do wartości bliskich 2 procent, podczas gdy w latach 2016-2018 pozostawał on jeszcze w granicach niewiele powyżej zera.
Na zmianę dynamiki polskich wynagrodzeń może wpłynąć (podobnie jak np. na Węgrzech) duża podwyżka minimalnych wynagrodzeń. Od nowego roku wzrosły one o 15,6 procent, co według szacunków powinno wpłynąć na bezpośredni wzrost dynamiki średnich wynagrodzeń w 2020 roku o około 0,6 procent, a z wpływem pośrednim o 1,2-1,5 procent.
Produkcja przemysłowa poniżej oczekiwań ekonomistów
W środę opublikowano również dane o wzroście produkcji przemysłowej w grudniu 2019. Wyniósł on 3,8 procent, podczas gdy przed rokiem wyniósł 2,8 procent. Rozczarował ekonomistów, którzy zakładali (mediana prognoz), że wzrośnie ona o 6,1 procent. Stanowi to pewien sygnał ostrzegawczy na najbliższe kilka miesięcy, gdy kolejne bardzo słabe dane mogą ujemnie zaważyć na nastrojach konsumenckich. Mogą one być znów rozczarowujące z 2 powodów: fundamentalnego i technicznego.
Fundamentalnym jest przedłużająca się recesja w zakresie produkcji przemysłowej w Europie Zachodniej, a zwłaszcza u naszego zdecydowanie najważniejszego partnera gospodarczego i handlowego, czyli w Niemczech. Spadek produkcji przemysłowej w tym kraju jest tak głęboki (w kilku ostatnich miesiącach po około 4,5 procent, ale w listopadzie 2,6 procent), że możliwości kolejnych ujemnych wskaźników stają się już istotnie ograniczone, jako że ich punktem odniesienia jest bardzo niska baza sprzed roku.
Ponadto efekt osłabienia koniunktury w przemyśle naszego sąsiada jest u nas istotnie opóźniony w czasie, co powoduje, że porównania roczne mogą nie odzwierciedlać aktualnych trendów w tym obszarze. W tej sytuacji dla lepszej oceny warto jest przedłużyć rozpatrywany okres zmian koniunkturalnych do lat dwóch, co pozwala częściowo wyeliminować "mijanie się" rocznych dynamik w tym zakresie.
Z danych naszego sąsiada wynika, że listopad był w zwykłym rocznym ujęciu najlepszym miesiącem od marca 2019 i wskazuje jakby na wychodzenie w recesji. Taka sytuacja wynika z tego, że jego bazą jest duży spadek produkcji z listopada 2018, który niejako automatycznie "spłyca" spadek z listopada 2019. Jednak z wykresu obejmującego okres dwuletnim widać, ze stanowi jej pogłębienie.
Na wykresie widać też, że polski wskaźnik dwuletni miał w ostatnim roku średnio około 13 procentową przewagę nad niemieckim. Można przyjąć, że jest on nadmierny w relacji z obiektywną rzeczywistością i raczej nie będzie się już powiększał. Przyjmując pragmatyczne założenie, że wskaźnik dla Niemiec nie ulegnie pogorszeniu, a raczej pewnej poprawie i zestawiając to ze wzrostem produkcji w Polsce w pierwszych 5 miesiącach 2019 roku na poziomie około +7 procent, można dojść do wniosku, że w odpowiednich miesiącach roku 2020 jest już tylko przestrzeń na bardzo niewielki wzrost polskiej produkcji przemysłowej.
Ma to o tyle znaczenie, że może to stanowić korzystną sytuacje dla negatywnej narracji o kończącym się wzroście polskiej gospodarki, co będzie wpływać na nastroje konsumenckie, w tym w zakresie popytu na zagraniczne wycieczki.
Dodatkowym elementem technicznym jest fakt wynikający z kalendarza grudnia 2018 roku, gdy Wigilia i Sylwester wypadały w poniedziałki, co powodowało, że zaliczanie tych dni jako pracujących (zwłaszcza Wigilii) dla wielu przedsiębiorstw było w dużej mierze fikcją.
Instytut Traveldata wskazywał, że efektem takiej sytuacji będzie przeniesienie tych dni na pierwsze miesiące 2019, co powinno skutkować podwyższonymi wskaźnikami dynamiki produkcji przemysłowej i tak się też stało. Powoduje to, że wyższa baza odniesienia będzie utrudniać osiąganie dobrych wskaźników w tym obszarze, co powinno łączyć się z dodatkowym ujemnym wpływem na poziom nastrojów konsumenckich.
Dynamika sprzedaży detalicznej nieco słabsza od oczekiwań
Czwartkowe dane o sprzedaży detalicznej w grudniu 2019 pokazały jej wzrost w cenach stałych o 5,7 procent, wobec oczekiwań ekonomistów na poziomie 5,9 procent. Nie jest to dużo zwłaszcza jeśli brać pod uwagę stosunkowo niską bazę sprzed roku (+3,9 procent) i nowe bardzo duże transfery pieniężne do gospodarstw domowych.
Według Instytutu Traveldata, zostały one zaalokowane stosunkowo mało efektywnie i popłynęły w kierunku rodzin relatywnie dobrze sytuowanych, a więc nie zmieniły znacząco ich nawyków konsumpcyjnych. Całoroczny realny wzrost sprzedaży detalicznej wyniósł 5,4 procent, a wiec był poniżej wzrostów z 2018 roku (6,2 procent) i 2017 (7,3 procent), który był apogeum działania pierwotnej wersji programu 500+.
Pomijając nieco zaskakujący drugi z rzędu grudniowy spadek zakupów artykułów żywnościowych (minus 0,2 procent, a w grudniu 2018 minus 2,4 procent) uwagę zwraca utrzymująca się przewaga dynamiki sprzedaży relatywnie trwałych dóbr konsumpcyjnych jak meble, RTV i AGD nad dynamiką w grupie odzieży, obuwia i tekstyliów (pole o kolorze czerwonym).
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami