TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej


2017-09-11 - Dynamika wzrostu wynagrodzeń nie napawa branży turystycznej optymizmem

Na koniunkturę w turystyce wyjazdowej w najbliższym i kolejnych sezonach coraz bardziej fundamentalny wpływ będzie wywierał zasadniczy dla niej czynnik, jakim stają się realne wynagrodzenia. Będzie tak dlatego, że stopniowemu wygaszaniu ulegał będzie pozytywny wpływ programu 500+, jak również w fazę stopniowego zaniku wejdzie równoległy pozytywny wpływ przyrostu liczby zatrudnionych w gospodarce narodowej - przekonują analitycy Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata.

reklama


Trzy tygodnie temu poznaliśmy najnowsze dane za lipiec tego roku o zatrudnieniu i płacach w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających ponad 9 osób. Po nieco lepszych wynikach czerwcowego wzrostu płac realnych rok do roku (+4,45 procent), ich dynamika w lipcu ponownie spadła osiągając zaledwie 3,14 procent wzrostu, co jest najsłabszym rezultatem od trzech miesięcy. Wynik ten tym bardziej nie napawa optymizmem, jako że jest już ósmym kolejnym bardzo słabym wynikiem, który - gdy ta sytuacja nie ulegnie pod tym względem istotnej pozytywnej odmianie - rysuje przed branżą turystyki wyjazdowej nie tylko incydentalne (jak obecnie), ale fundamentalne perspektywy spowolnienia.

Lepiej widoczne wnioski odnośnie mocno kulejącego wzrostu płac w naszym kraju płyną zwłaszcza z porównań w tym względzie z mało najczęściej znaną przez ogół naszych obywateli (i do niedawna mediów) sytuacją u naszych sąsiadów, którą poznaliśmy kilka dni temu, jako że dane odnośnie wynagrodzeń podawane są w wielu z nich ze znacznym opóźnieniem w relacji z najszybszymi pod tym względem w całym regionie polskimi źródłami danych statystycznych.

Porównania z krajami naszego regionu są tym bardziej cenne, gdyż znajdują się one z grubsza na podobnym poziomie rozwoju i funkcjonują w mniej więcej podobnych realiach gospodarczych. Porównania z dynamiką wzrostu płac realnych z krajami Europy Zachodniej są wprawdzie dla Polski dużo korzystniejsze (panuje tam pod tym względem w płacach realnych całkowita stagnacja), ale nie jest to żadne pocieszenie, zwłaszcza w obliczu dramatycznie dużego dystansu dzielącego pod względem wynagrodzeń oba te regiony.

Na wykresie przedstawiono wykresy dla Polski, na tle średniej dla Europy Środkowo-Wschodniej, Słowacji reprezentującej ostatnio kraj o najsłabszej (oprócz Polski dynamice wzrostu płac realnych) oraz Węgier, które są w wielu kwestiach krajem dyskretnie naśladowanym przez naszych rządzących. Wielkości na wykresach mogą się minimalnie różnić od poprzednich, gdyż w Polsce zastąpiono dane o procentowym wzroście wynagrodzeń (często funkcjonują w mediach) danymi o wzroście w złotych, czego konsekwencją jest zmniejszenie możliwych odchyłek dynamiki z 0,05 do 0,01 procent, zaś w niektórych krajach dane wstępne zostały zamienione na ostateczne.





Jaki jest koń, każdy widzi Na wykresach łatwo można dostrzec pogarszającą się w miarę upływu czasu, a zwłaszcza od sierpnia, pozycję naszego kraju na tle sąsiadów, jak również na tle regionalnej średniej, a trzeba jeszcze podkreślić, że dla lepszej spójności wizualnej nie ujęto takiego wykresu dla Rumunii, który leży jeszcze dość znacznie powyżej krzywej dla przyspieszających dynamikę wzrostu realnych wynagrodzeń Węgier. Warto też zaznaczyć, że w Polsce wynagrodzenia realne dla całej gospodarki rosną z reguły jeszcze wolniej niż dla przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 9 osób, a różnica w dynamice wyniosła w pierwszym półroczu średnio minus 0,27 procent.

Tak niskie tempo wzrostu wynagrodzeń jest na razie zgodne z założeniami rządowymi, w tym z przesyłanymi do Komisji Europejskiej, która z kolei w dużej mierze na tej podstawie konstruuje cyklicznie odświeżane (3 razy w roku, ostatnio w maju) prognozy wzrostu różnych zasadniczych wskaźników gospodarczych. Według nich płace realne w Polsce powinny wzrosnąć o 2,46 procent (w poprzedniej prognozie o 2,65 procent). Z wypowiedzi istotnych członków rządu (wicepremier Morawiecki) wynika najczęściej, że skala wzrostu nominalnych wynagrodzeń powinna zawierać się w przedziale 4,5-5 procent, co przy założeniu 2-procentowej inflacji oznacza ich średni wzrost właśnie w granicach 2,7 procent. Mniej więcej to samo wynika z prognoz NBP i Rady Polityki Pieniężnej (RPP) z lipca dotyczących wzrostu wynagrodzeń nominalnych i stopy inflacji, a mianowicie, że wzrost wynagrodzeń realnych powinien utrzymywać się w granicach 2,75 procent, a w ostatnich siedmiu miesiącach roku na poziomie średnio 2,86 procenta.

Istnieje jednak dość uzasadniona nadzieja, że tak mizerny wzrost realnych wynagrodzeń jest jednak zjawiskiem przejściowym, a skłania się ku temu również Instytut Traveldata, który w dużym stopniu odmiennie prognozuje wzrost wynagrodzeń w okresach przyszłych. Co na to może wskazywać ?
Racjonalnym wydaje się założenie, że koncept wielu posunięć gospodarczo-politycznych obecnego rządu bazuje na poglądzie, że największe uznanie obywateli w obecnych czasach budzi polityka skutecznie koncentrująca się na działaniach na rzecz poprawy bytu obywateli, a nie na złożonych przedsięwzięciach ideologicznych. Obecne kierownictwo polityczne takiej koncepcji prawie na pewno nie odrzuca zwłaszcza, że jest pod pewnym wrażeniem skuteczności rezultatów Węgier w tym zakresie, gdzie wraz ze zbliżaniem się terminu wyborów parlamentarnych (kwiecień 2018) w sposób systematyczny wzmacniane są działania na rzecz zwiększania tempa wzrostu dochodów ludności, co skutecznie przekłada się na przewidywane szanse wyborcze tamtejszej władzy.

Zdaniem analityków Instytutu, prawdopodobnie pójdzie tą samą drogą, ale jako że nasze wybory powinny być około 1,5 roku później, więc jest całkiem możliwe wnioskowanie obecnej władzy, że jest jeszcze sporo czasu na bardziej energiczną troskę o drugą fazę poprawy bytu społeczeństwa (pierwszą był program Rodzina 500+). W takim wariancie mielibyśmy obecnie do czynienia jedynie z przejściowym okresem zmniejszenia ekspansywności płacowej (takie jakby gromadzenie sił i środków), po to żeby móc zaimponować hojnością społeczeństwu w okresie stricte przedwyborczym.

Przygotowane przez Instytut Traveldata zestawienie cen już na cenach nie dla wylotów w okresie 4-10 września, ale dla okresu 2-8 października 2017 roku, czyli w pierwszym pełnym tygodniu października, zebranych w dniu 07 września i porównanych z cenami z 31 sierpnia, a w porównaniach rok do roku z cenami z 8 września 2016 roku.

Ponieważ imprezy z wylotami w tygodniu 2-8 października stają się już imprezami last minute, to porównania bieżące, zwłaszcza na niektórych bardzo popularnych obecnie kierunkach, mogą nie być już tak adekwatne jak miało miejsce w okresach, gdy dostępna była pełna liczba ofert, a liczba porównywanych hoteli w porównaniu z obecnym zestawieniem była o blisko 20 procent większa.

W ostatnim tygodniu średnia cena wycieczek na pierwszy pełny tydzień września odnotowała spadek o 9 złotych (przed tygodniem ceny wzrosły o 21 złotych). Największe zniżki średnich cen zanotowano tym razem na Malcie (poprzednio jej ceny silnie wzrosły) i Lanzarote - o 176 i 172 złote oraz na Zakynthos - o 105 złotych, a największe zwyżki wystąpiły na Chalkidiki - o 220 złotych i na Majorce i Gran Canarii - o średnio 136 i 116 złotych. Średnie ceny dla pierwszego tygodnia sierpnia - przy takim samym wyprzedzeniu wobec dat wylotów, czyli w dniu 14 lipca, nie spadały, ale wzrastały o 39 złotych.
Zmiany cen wycieczek jakie miały miejsce w ostatnim tygodniu na poszczególnych kierunkach obrazuje załączona mapka





Badanie średniej ceny imprez wobec cen sprzed roku dla wylotów z okresu pierwszego pełnego tygodnia października 2017 wskazuje, że obecna różnica średnich cen wobec tego samego okresu wyniosła + 49 złotych, czyli była zdecydowanie mniejsza niż przy takim samym wyprzedzeniu wobec dat wylotów dla pierwszego tygodnia sierpnia, gdy wyniosła 294 złote. W tym samym okresie w ubiegłym sezonie różnica ta również była dodatnia i wyniosła + 31 złotych.

Jak wynika z zestawienia, zdecydowanie wyższe przez większość tego sezonu ceny wycieczek wobec sezonu poprzedniego dla wyjazdów w okresie szczytu wakacji (w pierwszym tygodniu sierpnia), które były widoczne niemal we wszystkich poprzednich materiałach, przy wylotach w pierwszym tygodniu października praktycznie zanikły. Te tylko niewiele wyższe niż przed rokiem ceny mogą być efektem słabszej dynamiki - wcześniej znacznie powiększonego - popytu na wyjazdy zagraniczne i dodatkowo z silniejszą niż w trakcie wysokiego sezony konkurencją wyjazdów organizowanych przez turystów samodzielnie, w tym zwłaszcza w oparciu o przeloty tanimi liniami.

Inna przyczyną zmniejszenia się przewagi cen wobec zeszłorocznego sezonu może być oddziaływanie czynników o charakterze , które wpływają na ceny wycieczek. Działają one teraz wprawdzie nadal w rozbieżnych kierunkach, ale wpływ zmian cen paliwa lotniczego na wzrost ich cen jest mniejszy niż zmian kursów głównych walut na ich spadek. Te pierwsze wynosiły 2,26 zł/litr wobec 2,11 zł/litr przed rokiem, czyli wzrastały o nieco ponad 7 procent, ale jednocześnie złoty w relacji rok do roku umocnił się wobec amerykańskiego dolara i euro średnio o ponad 4 procent. Oba te czynniki traktowane łącznie generują teraz wspólny wpływ na spadek kosztów średnich cen wycieczek w przybliżeniu w granicach o około 35-45 złotych (w poprzednim tygodniu było to nawet około 55-65 złotych).





Spośród najważniejszych kierunków pozycję lidera wzrostu cen rok do roku nadal zajmuje Grecja, w której ceny były wyższe o średnio 152 złote (poprzednio o 92 i 68 złotych), ale w adekwatnej sytuacji dla szczytu sezonu były one wyższe w znacznie większym stopniu - o 378 złotych. Największy wzrost średnich cen imprez zanotowano na Chalkidiki i Krecie - o 367 i 281 złotych, łagodniejszy na Korfu, Kos i Zakynthos - o 167, 111 i 98 złotych, a nadal niższe były ceny na Rodos - o 7 złotych.

Na pozycji wicelidera wzrostów cen rok do roku znalazła się Turcja, gdzie średnie ceny przewyższyły ubiegłoroczne o 86 złotych (poprzednio o 21 i 64 złote). W adekwatnej sytuacji dla szczytu sezonu różnica ta była znacznie większa i wynosiła 380 złotych. Ceny wycieczek na tym kierunku od połowy czerwca wykazywały wyraźną tendencję wzrostową i od początku lipca kierunek ten był już liderem wzrostów cen wobec poprzedniego sezonu, a czynnikiem hamującym sprzedaż i wspierającym wzrost cen wycieczek do Turcji był przez wiele tygodni niedobór ofert na tym kierunku. We wcześniejszych miesiącach marże na imprezach do Turcji były bardzo wysokie, a organizatorzy, którzy postawili w tym sezonie na istotny wzrost oferty do tego kraju (np. Itaka) mogą cieszyć się z trafnego posunięcia biznesowego.

Wśród najważniejszych kierunków na trzeciej pozycji w kategorii wzrostów cen znalazły się Wyspy Kanaryjskie, na których były one o 67 złotych niższe (poprzednio były wyższe o 27 i 13 złotych), ale w adekwatnej sytuacji dla szczytu sezonu były one wyższe aż o 349 złotych. Dodatni wpływ na różnicę cen rok do roku wywierały ceny na Fuerteventurze i Gran Canarii, które wzrastały o 62 i 28 złotych, zaś kierunkami spadków cen były Teneryfa i Lanzarote - o 59 i 297 złotych.

Na ostatniej pozycji na liście zmian cen rok do roku - tym razem czwartej, bowiem z zestawienia obejmującego październik wypadła z racji zakończenia sezonu Bułgaria - już od końca maja przebywa Egipt, gdzie poziom średnich cen był o 236 złotych niższy niż przed rokiem (poprzednio było to 135 i 163 złote), a w adekwatnej sytuacji dla szczytu sezonu były one niższe o 99 złotych. Sytuacja taka jest w dalszym ciągu skutkiem konsekwentnie niższych rok do roku średnich cen na największym kierunku egipskim, czyli w Hurghadzie - tym razem o 372 złote, podczas gdy ceny w Marsa Alam i na Synaju były niższe o 191 i 56 złotych. Perspektywom popytu na wyjazdy do Egiptu powinien pomagać zbliżający się stopniowo koniec sezonu w Bułgarii i słabnący kurs amerykańskiego dolara.

Z mniejszych kierunków największe dodatnie różnice cen rok do roku zanotowały dla październikowych wyjazdów tanie o tej porze w ubiegłym sezonie Cypr i Majorka - oba kierunki po 347 złotych, mniejszy wzrost cen wycieczek dotyczył Malty, Tunezji i Portugalii - o 77, 25 i 7 złotych, a spadły ceny wycieczek do Maroka - o średnio 62 złote.

Porównania zmian cen rok do roku u głównych organizatorów turystyki wskazują, że oferty o niższych cenach niż w ubiegłym sezonie były w ostatnim tygodniu przedstawiane przez biura Coral Travel Wezyr i Rainbow, w których były one średnio o około 200 i 150 złotych niższe niż przed rokiem. Nieznaczny spadek cen rok do roku prezentują oferty biur Itaka (po znaczącej obniżce w ostatnim tygodniu) oraz TUI Poland - oba biura po około 3 złote. W pozostałych dużych biurach roczne zwyżki średnich cen przekraczały przeciętną (obecnie jest to 46 złotych) i mieściły się w granicach 104-390 złotych.

W tym, co dla turystów ma większe znaczenie, a zatem w liczbie najatrakcyjniejszych poziomów bieżących cen wycieczek, czyli na pierwszym lub drugim miejscu na 21 kierunkach (z zestawienia wypadły Bułgaria, Albania i Turcja Egejska) i w trzech kategoriach hoteli, to po jednotygodniowej nieobecności na pozycję lidera powróciło biuro Itaka z liczbą 22 najbardziej atrakcyjnych ofert (poprzednio 17 takich ofert) wyprzedzając poprzedniego jednotygodniowego przodownika, czyli TUI Poland (16 ofert) oraz Rainbow (15 ofert).

Wśród mniejszych organizatorów dość wysoką liczbę atrakcyjnych cenowo propozycji na analizowany okres oferuje biuro Net Holiday z liczbą 9 takich ofert.

Średnie ceny przelotów na kierunkach turystycznych liniach Ryanair z wylotami w badanym okresie (2-8 października) nieco spadły wobec cen z poprzedniego zestawienia, a mianowicie z 854 do 825 złotych, czyli o 29 złotych lub o 3,4 procent (poprzednio wzrosły o 205 i spadły o 195 złotych). Spadek na kierunkach kanaryjskich był znacznie większy - z 1115 do 915 złotych, czyli o 200 złotych lub o 17,9 procent, a na pozostałych kierunkach średnie ceny minimalnie wzrosły z 802 do 807 złotych, a zatem o 5 złotych lub 0,6 procent. Największe zniżki cen przelotów miały miejsce na trasach z Rzeszowa na Korfu (poprzednio były tam duże zwyżki) i z Wrocławia na Majorkę - o 603 i 351 złotych, a zwyżki na trasach z Krakowa do Malagi i z Warszawy na Sycylię - o 398 i 296 złotych.

Średnie ceny przelotów w liniach Wizzair wobec cen z poprzedniego zestawienia również spadły, a mianowicie z 860 do 764 złotych, czyli o 96 złotych lub 11,2 procent (wcześniej spadły o 59 złotych i wzrosły o 151 złotych). Najbardziej staniały przeloty z Warszawy na Sycylię i na Cypr - o 305 i 280 złotych, a zdrożały z Katowic na Lanzarote i do Barcelony - o 260 i 165 złotych.

W porównaniach rok do roku średnie ceny w liniach Ryanair na kierunkach turystycznych - podobnie jak w zeszłym tygodniu - były znacznie wyższe i wzrosły z 633 do 833 złotych, a zatem o 200 złotych lub o aż prawie 32 procent (wcześniej ceny były wyższe o 257 i 69 złotych). Na kierunkach kanaryjskich ceny rok do roku uległy obniżeniu z 1030 do 915 złotych, czyli o 115 złotych lub 11,2 procent, podczas gdy na pozostałych kierunkach ceny znacznie zwyżkowały , a mianowicie z wzrosły z 547 do 815 złotych, czyli o 268 złotych lub o prawie 49 (sic!) procent. Najwięcej rok do roku zwyżkowały ceny przelotów z Warszawy na Sycylię i z Wrocławia do Chanii - o 587 i 536 złotych, a spadły na połączeniach z Wrocławia na Teneryfę i z Warszawy do na Gran Canarię - o 527 i 373 złote.

W liniach Wizzair średnia cen przelotów na kierunkach turystycznych ukształtowała się na poziomie nieznacznie wyższym niż przed rokiem i wzrosła z 857 do 860 złotych, czyli o 3 złote lub o 3,5 procent (wcześniej ceny były wyższe o 153 i 212 złotych). Najmocniej rok do roku wzrosły ceny przelotów z Warszawy i z Katowic na Cypr - o 896 i 210 złotych, a spadły z Warszawy do na Sycylię i do Barcelony - o 450 i 190 złotych.



Wróć do strony głównej


Pełna wersja

© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami

stat24.com