TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej


2019-10-07 - Czy pasażer to już turysta? Kto kogo nabija w butelkę?

Dla dziennikarza problemy z lotem równają się zrujnowanym wakacjom. Tyle, że jeśli sam sobie je ktoś organizuje, to do kogo on ma mieć pretensje?

reklama


W wielu tekstach o problemach z branżą lotniczą pasażerowie są nazywani turystami. I nie chodzi nam o definicje książkowe, ale o powszechne, kolokwialne rozróżnienie podróżujących na własną rękę i w sposób zorganizowany. Dziennikarze piszą i mówią o ich straconych wakacjach, o rozczarowanych rodzinach itd. Jednak zupełnie pomijany jest fakt, że jeśli sobie sami organizujemy wakacje, to powinniśmy się zabezpieczyć na taką okoliczność.

Urzędnicy z Brukseli, ale z Polski też, od lat wyrabiają przekonanie w konsumentach, że to co zamówione/kupione jest święte. Jednak np. w ruchu lotniczym priorytetem jest bezpieczeństwo. Dodatkowo z drugiej strony dla samych pasażerów priorytetem zwykle jest cena, więc w razie problemów na horyzoncie są kłopoty. Tani przewoźnicy w sytuacjach kryzysowych często próbują się pozbyć problemu lub uniemożliwić wysuwanie roszczeń i nie zamierzają być biurami podróży.

Tak też się stało w piątek przy dwóch lotach Wizz Air z Krakowa i Wrocławia do Keflaviku. Z powodu złych warunków atmosferycznych samoloty wylądowały w Egilsstadir dokładnie po drugiej stronie wyspy. Dojazd z Egilsstadir na lotnisko KEF wymaga przejechania 674km (ponad 8h jazdy). Pasażerów przy wysiadaniu z samolotu po proszono o podpis na liście, w której nagłówku (tylko na pierwszej stronie) był tekst Niniejszym potwierdzam, że z własnej woli przerywam podróż powyższym lotem i wycofuję się z umowy przewozu z Wizz Air do pierwotnego miejsca docelowego, przy czym stewardessa miała zapewniać, że nie zrzekają się oni swoich praw (sic!). Cały opis można przeczytać m.in. w polskatimes.pl

W zaistniałej sytuacji można by zapytać, czy ludzie podpisujący się pod zrzeczeniem lub na liście z "nie wiadomo czym" byli świadomi co robią? Czy rozsądek nie podpowiada, że podpisywanie (zwłaszcza "nie wiadomo czego") jest złym pomysłem? Tutaj wychodzi brak doświadczenia - w gronie pasażerów zapewne nie wielu z nich lata często, a jeszcze mniej z nich miało do czynienia z sytuacją kryzysową o takiej skali. Konieczność zapewnienia szybkiego transportu/zakwaterowania dla 180 i 230 osób (loty W65053 i W61897 to Airbus 320 i 321) to potężny wydatek. Zwłaszcza, że miejscowość Egilsstadir to niewielka miejscowość licząca niespełna 3 tys. mieszkańców i mająca niewielkie zaplecze noclegowe.

Wiele osób będzie miało zepsuty lub "niezapomniany" urlop, jednak wątpliwe, aby pasażerowie, jak i czytelnicy/widzowie/słuchacze wyciągnęli z tego wnioski. Laicy oczekują bezwzględnej realizacji usług nie bacząc na realia i możliwości biznesowe, a życie pisze swoje scenariusze. Tutaj organizator imprezy musiałby zmierzyć się z tematem i zorganizować transport - jednak miałby on wiedzę i przymus wykonania tegoż. Linia lotnicza, niezależnie od przepisów, będzie dążyć do pozbycia się problemu minimalnym kosztem i może próbować pozostawić pasażerów nomen-omen na lodzie.



Wróć do strony głównej


Pełna wersja

© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami

stat24.com