TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej


2018-12-07 - Praca rezydenta nie dla każdego

Wyjazd do pracy jako rezydent jest doskonałą okazją do połączenia możliwości zarobku z poznawaniem świata. Jednak nie jest to łatwa praca i nie każdy ją podejmujący wie, z czym może wiązać się praca w roli przedstawiciela biura podróży.

reklama


Pierwszym krokiem, by wyjechać z biurem podróży jako rezydent, jest oczywiście rekrutacja. Pracodawcy od swoich kandydatów wymagają przede wszystkim znajomości języków obcych, zaradności w trudnych i niestandardowych sytuacjach, cierpliwości, kreatywności, gotowości do pracy pod presją. Osoby, które nigdy nie pracowały w tym zawodzie mogą nie wiedzieć, jak wymagające może okazać się przedstawicielstwo biura podróży na danym kierunku. Rezydenci wyjeżdżający po raz pierwszy, dopiero na destynacji poznają prawdziwy wymiar swoich obowiązków. Niemniej jednak praca rezydenta wiąże się z podróżami, poznawaniem nowych miejsc i ludzi, czego nie gwarantuje prawie żadne inne stanowisko.

Zadaliśmy kilka pytań dwóm świeżym rezydentom, którzy po raz pierwszy w sezonie letnim pojechali do pracy. Ich imiona zostały zmienione celowo.

Dlaczego zdecydowałaś się na pracę jako rezydent?
Ola: Skończyłam studia na kierunku Turystyka i Rekreacja i od zawsze chciałam spróbować swoich sił w pracy jako rezydent. Długo nie potrafiłam znaleźć pracy w zawodzie ze względu na brak doświadczenia, aż w końcu znalazłam prace rezydenta.

Jak wyglądała rekrutacja?
O: Rekrutacja składała się z trzech etapów. Najpierw odpowiedziałam na ogłoszenie. Następnie zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną do siedziby biura. Tam odbyłam krótką rozmowę kwalifikacyjną z menadżerem. Podczas rozmowy zostały sprawdzone moje umiejętności językowe. Dodatkowo zostałam wypytana o moje wcześniejsze doświadczenia. Na końcu poinformowano mnie, że dostane informacje zwrotną. Czekałam. Po miesiącu otrzymałam telefon, że jestem zaproszona na kolejną rozmowę. Po rozmowie, znów musiałam czekać na telefon od potencjalnego pracodawcy. Telefon otrzymałam na drugi dzień z informacją, że jestem przyjęta i zostałam zaproszona na szkolenie w kwietniu. W związku z tym, że nie miałam doświadczenia w pracy rezydenta myślałam, że dowiem się czegoś więcej na temat pracy. Jednak szkolenie dotyczyło w większym stopniu wprowadzenia RODO. Pojechałam na sezon na okres czterech miesięcy.

Jakie świadczenia zapewnił pracodawca?
O: Otrzymałam umowę zlecenie na okres 4 miesięcy. Umowa zapewniała ubezpieczenie zdrowotne, wyżywienie i zakwaterowanie w destynacji.

Jak wyglądało przygotowanie do pracy na destynacji?
O: Wyjechać miałam 10 dni przed rozpoczęciem pierwszego turnus wraz z kolegą starszym stażem. Dzięki temu miałam uzyskać niezbędną wiedzę o pracy rezydenta i o jego obowiązkach. Jednak w praktyce termin wyjazdu przekładano 3 razy. W rezultacie na miejscu byłam 3 dni przed rozpoczęciem turnusu. Na szybko zostały mi pokazane hotele, które miały mi podlegać i przedstawiona procedura transferowa oraz obowiązki rezydenta. W związku z tym miałam tylko 3 dni, żeby zapoznać się z atrakcjami miasta, hotelami, pracownikami. Wycieczki fakultatywne od samego początku musiałam prowadzić bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Następnie wszystkiego uczyłam się w trakcie kolejnych turnusów. Jedyną pomocą był dla mnie dokument przygotowany przez kolegę, z informacjami o tym jak wygląda transfer i jakie informacje powinnam przedstawić na spotkaniu informacyjnym. Warto dodać, że jako osoba bez doświadczenia, otrzymałam pod swoją opiekę od razu 6 hoteli.

Opisz jak wyglądała Twoja praca
O: Co kilka dni była wymian turnusów samolotowych oraz autokarowych. W związku z tym, w trakcie wymiany turnusów samolotowych, trzeba było zawieść poprzednią grupę na lotnisko i odebrać nową (dwa razy w ciągu jednego dnia, przylot rano i po południu). Transfer autokarowy był troszkę prostszy, gdyż autobusy przyjeżdżały pod jeden hotel i następnie turyści byli rozwożeni busami lub innym środkiem transportu do poszczególnych hoteli. Po transferach musiałam przeprowadzić spotkania informacyjne dla grup w każdym z hoteli. Traciłam na nie cały dzień ze względu na ilość hoteli i odległość miedzy nimi, a brakiem transportu. Co więcej, w każdym z hoteli miałam ustalone dyżury, na których turyści mogli mnie znaleźć. Poza tym każdy turysta miał do mnie numer, pod który zawsze mógł dzwonić w razie jakiś problemów. Dodatkowo pilotowałam wycieczki fakultatywne i nadzorowałam. Pomagałam również animatorom, gdy występowały problemy.

Jakie trudności Cię spotkały? Co było najtrudniejsze?
O: Podstawową trudnością dla mnie był brak samochodu. Miałam 6 hoteli i każdy był z w innej części miasta a odległości między nimi były spore. Samochód otrzymaliśmy na dwie różne miejscowości turystyczne, do podziału pomiędzy innymi rezydentami. Bardzo ciężko było dostać samochód, czasem na zgodę na użycie samochodu trzeba było czekać 2 dni. Dlatego samochód miałam z reguły raz w tygodniu, a do hoteli chodziłam pieszo każdego dnia, gdyż komunikacja miejska była bardzo słabo rozwinięta.

Praca z turystami jest trudna. Czasami są sytuacje, na które nie masz wypływu. Wtedy musisz być gotowy by stawić czoła problemowi i go rozwiązać. Podczas 4 miesięcy miałam dużo różnych, trudnych sytuacji, niektóre były irracjonalne, a niektóre uzasadnione. W pamięci utkwił mi jeden turnus. Był tam bardzo wulgarny mężczyzna z rodziną. Od samego początku miał zastrzeżenia np. co do wyżywienia czy braku WiFi w pokoju. Totalnie kuriozalną sytuacją okazał się moment, kiedy wymagał ode mnie, abym to ja wymieniła mu gotówkę na lokalna walutę. Cały czas wyrażał swoje niezadowolenie w sposób bardzo głośny i wulgarny.

Raz otrzymałam telefon, że w jednym z hoteli chłopak pobił swoja dziewczynę. Po przybyciu na miejsce, dziewczyna ukrywała się w jednym z hotelowych pokoi. Twierdziła, że chłopak zażył narkotyki a później zaczął ją szarpać. Partner dziewczyny przedstawił inną wersje. Rzeczywiście był pod wpływem alkoholu. Chciałam wezwać policje ale znaleźli się świadkowie, którzy widzieli całe zajście i powiedzieli, że chłopak nawet dziewczyny nie dotknął. W rezultacie właściciel hotelu znalazł wolny pokój aby para mogła spędzić jedną noc osobno. Na drugi dzień para się pogodziła. Miałam też także kilka przypadków, gdzie bez wizyty w szpitalu się nie obyło. Zaginiony bagaż, głośnie awanturujące się grupy czy rozterki nieszczęśliwych kochanków, z racji dwóch pojedynczych łóżek (a nie łoża małżeńskiego) to tylko kilka z przykładów.

Czy w przyszłym roku również planujesz jechać na rezydenturę?
O: Na tą chwilę nie planuję rezydentury.

Jak wyobrażałaś sobie pracę a jak było w rzeczywistości?
O: Właściwie to wiedziałam, że praca rezydenta nie jest łatwa, ale myślałam, że będę mieć trochę więcej czasu dla siebie, a także dzień wolny, którego nie miałam. Było za dużo hoteli do obstawienia, pilotażów wycieczek oraz transferów.

Drugi z rezydentów miał nieco inne doświadczenia z inną firmą.

Dlaczego zdecydowałeś się na pracę jako rezydent?
Mateusz: Ze względu na chęć rozwoju zawodowego. Jestem po kursie rezydenta.

Jak wyglądała rekrutacja?
M: Rozmowa telefoniczna. Trwała ok. 30 minut. Typowe pytania od rekrutera. Później spotkanie twarzą w twarz z pracodawcą. Rozmowa była prowadzona po polsku, sprawdzano moją wiedzę na temat słownictwa branżowego, przedstawiano mi różne study case i oczekiwano rozwiązań z mojej strony, pytano o znajomość Ustawy o Usługach Turystycznych, a na koniec poprowadzono z zaskoczenia rozmowę po angielsku. Pytania dotyczyły sfery prywatnej, oczekiwanego wynagrodzenia, znajomości innych języków i oczekiwań, co do wyboru destynacji. Pojechałem na cztery miesiące.

Jakie świadczenia zapewnił pracodawca?
M: Przelot w dwie strony, zakwaterowanie, wyżywienie, szkolenia przedsezonowe, ubezpieczenie, odzież służbową.

Jak wyglądało przygotowanie do pracy na destynacji?
M: Mieliśmy szkolenie przedsezonowe, na którym dowiedzieliśmy się ogólnie jak będzie mniej więcej wyglądać praca na destynacji, oraz to czego będzie od nas wymagać pracodawca. To ode mnie zależało jak bardzo przygotuje się do pracy. Wszelkie informację musiałem szukać sam, co nie zawsze jest takie łatwe. W tradycyjnym przewodniku nie znajdzie się tego, co powinieneś wiedzieć o kraju, chodzi mi tutaj m.in. o życiu codziennym mieszkańców. A i często jesteś zbyt późno na destynacji, żeby dowiedzieć się czegoś sensownego przed przyjazdem pierwszych turystów i być profesjonalistom w tym wszystkim.

Opisz jak wyglądała Twoja praca
M: Codzienne sprawowanie opieki nad turystami jako przedstawiciel biura podróży 24h/dobę. Pilotowanie wycieczek lokalnych. Pilotowanie transferów lotniskowych. Pełnienie roli tłumacza w sytuacjach wymagających np. interwencji lekarza. Sprzedaż wycieczek... I cała ta praca, której turyści nie widzą, czyli wszystkie sprawy biurowe, raporty, rozliczenia...

Jakie trudności Cię spotkały? Co było najtrudniejsze?
M: Zderzenie się z inną kulturą, mentalność mieszkańców, która była dość problematyczna w stosunku do ustalenia pewnych prawidłowości wynikających z umów podpisanych przez biuro z klientem. Brak snu! O tyle o ile, rozwiązań zadań trudniejszych idzie się nauczyć, z czasem już zapobiec sytuacjom kryzysowym, to zapanować nad funkcjonowaniem organizmu jest najtrudniejsze. Niewyspanie dawało się we znaki. Nie było nikogo, kto mógł Cię zastąpić. Jeśli chodzi o jakieś trudniejsze przypadki to m.in. nocne wizyty na pogotowiu z turystami, tradycyjne gubienie dokumentów, telefonów komórkowych, czy bagaży. Chyba miałem szczęście bo ominęły mnie sytuacje w którym uczestniczy np. konsul.

Czy w przyszłym roku również planujesz jechać na rezydenturę?
M: Zaraz po wylądowaniu w Polsce powiedziałem sobie w duchu: Nigdy w życiu! Ale teraz myślę, że to dobra "szkoła życia" i samodzielności. Najwięcej satysfakcji daje Ci poczucie dobrze wykonanego zadania. Myślę, że mógłbym spróbować znowu, bo już wiem, jak to wygląda więc jestem o ten jeden krok do przodu.

Jak wyobrażałeś sobie pracę, a jak było w rzeczywistości?
M: Prawdziwe życie rezydenta wygląda troszeczkę inaczej niż jest to opisane w książkach. We wszelkich poradnikach i na szkoleniach zapomnieli dodać "twoje zdrowie jest na końcu tej układanki". Nie sądziłem, że na jednego rezydenta może przypadać, aż tyle hoteli, że ciężko znaleźć czas na normalny posiłek, często działa się w granicach swojej wydolności. Tutaj ze słabościami musisz się zmierzyć zanim się one ujawnią. Większość procesów działa jak domino. Jeśli czegoś się nie dopilnuje, to nikt tego nie zrobi. Delegowanie zadań na destynacji jest trudne. Większość "świeżaków" działa na zasadzie prób i błędów. Rzadko zdają sobie sprawę jakie konsekwencje może nieść za sobą słowo czy konkretne działanie.

Temat jest z pewnością trudny i ale trzeba spojrzeć na zjawisko szerzej. Nowi pracownicy zawsze są niewiadomą i rzut na głęboką wodę ma swój walor edukacyjny. Jednak czy dziś, w dobie mediów społecznościowych i szukających sensacji dziennikarzy, biura na tym nie tracą więcej niż wyniósłby koszt lepszego szkolenia nowych pracowników? Czy nie traci cała branża, gdy turysta (po raz kolejny) wystawiony do wiatru, odwraca się od biur i sam podejmie się organizacji wyjazdu?



Wróć do strony głównej


Pełna wersja

© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami

stat24.com