TUR-INFO.PL
Serwis Informacyjny Branży Turystycznej
Dla zachodniopomorskich przedsiębiorców prowadzących działalność w zachodniopomorskim pasie nadmorskim mijający sezon letni (maj-koniec września 2021) był lepszy niż zakładano - przekonuje Północna Izba Gospodarcza.
reklama
Ponad 80% Polaków zdecydowało się na wakacje w kraju i nawet brak turystów z innych krajów (współczynnik ten spadł o kilkadziesiąt procent) pozwolił na wypracowanie odpowiednich zysków. To, że wakacje były udane nie oznacza jednak, że przedsiębiorcy zdążyli już spłacić długi z czasu lockdownu.
Sytuacja wielu przedsiębiorców z sektora turystycznego, hotelarskiego i gastronomicznego jest nadal bardzo trudna. Wiele obiektów zostało sprzedanych zagranicznym funduszom inwestycyjnym. Udany sezon pozwolił na przetrwanie, ale nie zawsze na spłacanie zaległości czy oszczędzanie na kolejne miesiące przed bardzo niepewną, czwartą falą pandemii - mówi Katarzyna Michalska, doradca gospodarczy z Centrum Doradztwa Gospodarczego Kiżuk & Michalska, ekspert ekonomiczny Izby.
Za oknami już jesień - czas więc na podsumowanie sezonu wakacyjnego dla zachodniopomorskich przedsiębiorców. Firmy zajmujące się turystyką, przyznają, że sezon letni był bardzo dobry. Obłożenie w hotelach i obiektach turystycznych było najwyższe od wielu lat. Pozwoliło to na nadrobienie części strat wynikających z lockdownu i pandemii. Trudno jednak mówić o tym, by oszczędzić środki lub czuć się pewnie na kolejne miesiące.
Sezon był lepszy niż przewidywaliśmy we wstępnych szacunkach. Mieliśmy obłożenie na poziomie 98% we wszystkich naszych obiektach. To lepiej niż w momencie, gdy robiliśmy szacunki na cały sezon. Bywały nawet sytuacje, że mieliśmy overbooking, czyli musieliśmy szukać dla naszych klientów innego, atrakcyjnego zakwaterowania. Na przełomie lipca i sierpnia znalezienie wolnego pokoju nad polskim morzem bywało zadaniem niemożliwym do realizacji. Pandemia dała nam czas na pracę nad ofertą, szykujemy między innymi symulator do gry w mini-golfa czy na sezon zimowy lodowisko z widokiem na morze. Sporo atrakcji ma na celu zaproszenie do nas lokalnego gościa i zapewnienie atrakcji całorocznych. W ubiegłych latach mieliśmy wysoki współczynnik klientów zagranicznych, a w tym roku to był w ponad 90% klient Polski. W minionych latach było to maksymalnie 70% - mówi Magda Ziętek, Dune Beach Resort & Molo Park w Mielnie.
Widzimy, że turyści już powoli opuszczają nasz region turystycznie. We wrześniu obłożenie było jeszcze wysokie, obecnie widzimy wzrost jesiennych przyjazdów turystów z Niemiec. Sezon w Świnoujściu był bardzo dobry, myślę, że nawet lepszy niż w roku 2020. Patrzymy z lekkim niepokojem na święta i na sylwestra, bo był to dobry czas zwykle nad morzem, a w ubiegłym roku odebrano nam możliwość przyjmowania gości. Jeżeli nie będzie nowych obostrzeń to przeżyjemy ten rok. Bez wielkich zysków, ale z dobrą perspektywą na przyszłość. Turystyka się odrodzi - - mówi Roman Kucierski, dyrektor hotelu Hamilton w Świnoujściu.
Dla oddziału Północnej Izby Gospodarczej w Koszalinie udany sezon letni to bardzo ważna sprawa. Oddział w dużej mierze składa się z firm sektora turystycznego, a samo miasto i jego okoliczne powiaty latem szykują się na przyjmowanie turystów chętnych do wypoczynku. Wśród kurortów, które cieszyły się największym zainteresowaniem należy tradycyjnie wymienić tradycyjnie: Świnoujście, Kołobrzeg, Mielno czy Międzyzdroje. Z informacji, które posiadam to przedsiębiorcy z Pomorza Zachodniego są zadowoleni z ostatnich miesięcy. Obłożenie turystami było bardzo wysokie, większość miejsc była wynajęta przez cały lipiec i sierpień, a turystów nie brakowało także we wrześniu, co oznacza, że sezon się wydłużył. Jak ludzie przyjeżdżają do hoteli to zyskuje również gastronomia czy ogólnie rozrywka w miastach. Nie brakuje jednak obaw. Znam przedsiębiorców, którzy bardzo poważnie obawiają się lockdownu. Możemy więc mówić, że jest lepiej, ale jest to podszyte niepewność - mówi Andrzej Mielcarek, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Koszalinie.
Trochę mniej optymistyczni niż hotelarze okazali się restauratorzy. Jak mówi Katarzyna Michalska, wynika to z faktu, że wielu turystów postanowiło oszczędzać na wizytach w restauracjach i zaopatrywać się np. w dyskontach czy fast foodach. Złą prasę restauratorom zrobiły tzw. "paragony grozy". Rzeczywiście, ceny w restauracjach wyraźnie wzrosły, ale nie na tyle, by można było mówić o sytuacji falowego wzrostu cen.
Nadzieje były ogromne. Oczekiwania także. Zarówno pas nadmorski jak i pas górski czy miejscowości turystyczne szykowały się na najazd turystów i można powiedzieć, że w sumie te oczekiwania zostały spełnione. Trochę rozczarowana jest gastronomia. Media wręcz przerzucały się skargami na drogie ryby, drogie lody, zbyt wysokie ceny dań w restauracjach. Mieszkańcy stali się bardzo wrażliwi i widząc wzrost cen po prostu rezygnowali z żywienia się w restauracjach, karczmach czy smażalniach ryb. Obiektywnie musimy stwierdzić, że ceny na pewno poszły do góry. Byłabym jednak daleka od mówienia, że to jakieś kosmiczne wzrosty. Wszystko jest droższe, po prostu. Gdzie więc żywili się turyści przebywający w górach czy nad morzem? - Odpowiedź jest bardzo prosta: w Dino, Biedronce czy innych sieciach, które w wakacje w kurortach były już czynne w niedzielę. - tłumaczy Katarzyna Michalska.
© 2024 TUR-INFO.PL Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kontakt z nami